„Kiedy lekarz proponuje chorej na otyłość wspólne zdjęcie, bo takiej dużej pacjentki jeszcze nie miał”, wypowiada słowa, które zabierają godność”
Wg wszelkich przesłanek medycznych otyłość to choroba, a nie defekt estetyczny. Cierpi już na nią ponad 8 mln Polaków*. Jak choroba otyłościowa zaczęła się w Pani przypadku? Czy od razu wiedziała Pani, że ma do czynienia z chorobą?
Moja choroba otyłościowa rozwijała się powoli, po cichu przez większość mojego życia. Nigdy nie byłam bardzo szczupłym dzieckiem, jako nastolatka byłam zawsze trochę większa od rówieśniczek. Potem przyszła dorosłość, ciąże, które zostawiały po sobie zawsze kilka kilogramów więcej. I wreszcie diety… przeróżne, bardziej lub mniej skuteczne próby redukcji kilogramów, które pomimo początkowej skuteczności, kończyły się powrotem do wyjściowej masy ciała, a niejednokrotnie jej przekroczeniem. I to wszystko działo się bez świadomości, że jestem chora. Ta świadomość przyszła dopiero rok temu, po diagnozie w gabinecie lekarskim. Zaczęłam czytać, słuchać na temat mechanizmów choroby otyłościowej – mojej choroby i dziś już wiem, że te wszystkie diety i wywołane nimi wahania masy ciała, prowadziły do rozwoju choroby otyłościowej, bo rozregulowywały mój organizm, jego gospodarkę hormonalną.
Jaką drogę Pani przeszła do postawienia diagnozy? Do jakich lekarzy/jakich specjalizacji Pani trafiała? Co Pani słyszała o swojej chorobie w gabinetach? Co było w tym najtrudniejsze?
Żaden z lekarzy, którzy w różnych okolicznościach zwracali uwagę na moją zbyt wysoką masę ciała, nie powiedział mi o tym, że otyłość jest chorobą. Słyszałam uwagi, że muszę pilnować liczby kilogramów, że mam to kontrolować, że muszę schudnąć, jednak nikt nie powiedział jak te magiczne zalecenia zrealizować. Były to wizyty u takich specjalistów jak ortopeda, ginekolog czy lekarz medycyny pracy i każdy z nich zajmował się tylko swoim wycinkiem, nikt nie zajął się przyczyną dolegliwości z jakimi przyszłam, nie podpowiedział kierunku, w jakim mogłabym szukać pomocy. To sprawiało, że po takiej wizycie pojawiało się zniechęcenie i bezradność, że znowu mam sobie radzić sama, a już tyle razy się nie udało.
Wg najnowszych badań, aż 31% chorych na otyłość spotyka się z bezpośrednią dyskryminacją ze względu na otyłość ze strony personelu medycznego**. Czy doświadczyła Pani takiej sytuacji? Jeśli tak, czy może podać Pani jakiś przykład?
Chyba miałam sporo szczęścia, bo nie przypominam sobie, żebym bezpośrednio doświadczyła dyskryminacji w gabinecie lekarskim. Jednak mogłabym mnożyć opowieści o przeżyciach osób, które znam i które nie miały tego komfortu. Mąż koleżanki, po jej długich namowach odważył się iść po pomoc do lekarza, bo zaczęły się u niego pojawiać kolejne dolegliwości i zamiast wsparcia i diagnozy, usłyszał, że ma schudnąć. Koleżanka poszła do lekarza z bolącym kolanem i również podobny komentarz…Proszę schudnąć. Takie bezrefleksyjnie rzucone przez lekarza zdanie nic konstruktywnego nie wnosi, a dużo zabiera… motywację do leczenia, wiarę w sukces – bo jak to zrobić samemu, jeśli dotychczas się nie udało. Są też zdania, które zabierają godność: kiedy lekarz proponuje wspólne zdjęcie, bo takiej dużej pacjentki jeszcze nie miał. Aż trudno sobie wyobrazić, co czuła ta kobieta w gabinecie.
A co było momentem przełomowym, kiedy zyskała Pani nadzieję, że jest szansa na poprawę stanu zdrowia?
Czasem tak się w życiu dzieje, że w odpowiednim czasie trafiamy na właściwych ludzi, którzy mogą pomóc i tak właśnie było ze mną. Zupełnie przypadkiem znalazłam w internecie wywiad z prof. Pawłem Bogdańskim, w którym Profesor opisywał otyłość jako chorobę, powodowaną przez wiele czynników, przewlekłą, dającą mnóstwo powikłań, ale przede wszystkim chorobę, którą można leczyć. Lektura tego wywiadu to dla mnie moment przełomowy. Przede wszystkim okazało się, że moje przekonanie o otyłości jako efekcie moich błędów i zaniechań było kompletnie błędne, nagle z moich barków spadł potężny ciężar poczucia winy. Moja otyłość to nie moja wina… to moja choroba. I ta świadomość zmieniła naprawdę wszystko. Pojawiła się wielka chęć, by zawalczyć o siebie, o swoje zdrowie. A kiedy sprawdziłam, iż Profesor ma gabinet w Poznaniu, w którym mieszkam, uznałam to za znak i ogromną szansę dla siebie. Postanowiłam umówić się na wizytę, jednak nie od razu zdobyłam się na odwagę, przez kilka tygodniu nosiłam się z zamiarem i w końcu udało się, zrobiłam to. Zadzwoniłam, umówiłam się. Przed wizytą otrzymałam długą listę badań do wykonania, niektóre, np. krzywą insulinową miałam zrobić pierwszy raz w życiu. Po kilku tygodniach, z kompletem wyników, udałam się na wizytę i tam, po szczegółowym wywiadzie, po analizie wyników, zważeniu mnie i zmierzeniu obwodu pasa Profesor wypowiedział zdanie:„Pani Emilio, kwalifikuje się Pani do farmakologicznego leczenia otyłości.” To zdanie brzmi w moich uszach do dziś i stało się dla mnie nową szansą. Przed wizytą czułam się jakbym tonęła, traciłam kontrolę nad ciałem, które przez nadliczbowe kilogramy stało się przeciążone, dokuczały mi obrzęki, stawy kolanowe, podwyższyło się ciśnienie krwi. I to zdanie, ta wizyta – to było koło ratunkowe.
Badania mówią też, że społeczna stygmatyzacja osób z otyłością jest w Polsce bardzo silna: aż 69% Polaków było w świadkami przemocy słownej wobec osób chorych na otyłość**. Więcej niż co trzeci chory usłyszał pod swoim adresem słowa takie jak: „świnia", „locha", „wieprz" lub „maciora”**. Skąd w społeczeństwie aż taka agresja wobec chorych? Jak Pani sądzi, z czego ona wynika?
Widzę dwa główne powody takiej sytuacji. Pierwszy to brak tolerancji w naszym społeczeństwie, skłonność do złośliwego komentowania wszelkich odmienności, bezrefleksyjne ocenianie pozbawione wrażliwości na uczucia drugiej strony. Osoby z otyłością są negatywnie postrzegane przez pryzmat własnego wyglądu, który de facto jest objawem choroby. Zamiast wsparcia i empatii otrzymują niestosowne, a często bolesne komentarze dotyczące wyglądu albo rady dotyczące redukcji masy ciała, o które wcale nie proszą.
Drugi powód to zdecydowanie brak wiedzy na temat choroby otyłościowej. W społecznej ocenie otyłość w ogóle nie jest postrzegana jako choroba, a jako efekt zaniedbań. W konsekwencji osoby chorujące na otyłość są postrzegane stereotypowo jako zaniedbane i leniwe.
Jednak to tylko wytłumaczenia sytuacji, której nic nie usprawiedliwia, bo nie można racjonalnie wytłumaczyć obrażania, poniżania czy stygmatyzowania innego człowieka z jakiegokolwiek powodu, a szczególnie choroby, na którą cierpi.
Wokół choroby otyłościowej funkcjonują także określenia, które nie każdy z nas na pierwszy rzut oka rozpoznaje jako przemocowe, choć w odczuciu chorych takie właśnie są. Jednym z takich określeń jest określenie „gruby”. Dlaczego jest ono bolesne dla chorych?
Oprócz słowa „gruby”, jako delikatniejsze, są również używane słowa „pulchny” czy „puszysta”. Jednak przekaz dla osoby chorującej na otyłość jest podobny, ponieważ wszystkie sprowadzają się do określenia człowieka przez pryzmat objawu jego choroby, objawu, który jest często źródłem ogromnych kompleksów i wielu nieprzyjemnych przeżyć. Dodatkowo dla osoby, która jest już świadoma tego, że otyłość to choroba, określenia tego typu deprecjonują to schorzenie i podważają jej istnienie, utrwalają szkodliwy stereotyp otyłości jako sprawy natury estetycznej. Co czuję kiedy słyszę takie słowa? – zawstydzenie, czasem smutek, często złość, że znowu ktoś ocenia mnie tylko z perspektywy mojego wyglądu.
Dlatego też niezmiernie się cieszę, że miałam okazję uczestniczyć w przygotowaniu opracowania, które pomaga edukować, jak mądrze mówić o otyłości, by nie ranić. „Jak wspierająco mówić o chorobie otyłościowej. Praktyczy słownik” może pomóc bliskim osób chorych, ale też lekarzom w kontakcie z pacjentami. Jako osoba chora wiem, że od słów, których używamy naprawdę zaczyna się zmiana perspektywy patrzenia na otyłość.
Jest Pani nauczycielką z wieloletnim doświadczeniem. Czy dostrzega Pani dyskryminację ze względu na otyłość wśród dzieci i młodzieży? Jak reagują rówieśnicy chorych uczniów? Jak reagują rodzice? Czy ma Pani jakąś radę dla nauczycieli i rodziców: jak reagować na taką dyskryminację w szkole i jej zapobiegać?
Szkoła niestety jest często miejscem, w którym funkcjonują różne negatywne zjawiska, stygmatyzacja i wykluczanie z powodu każdej odmienności także . Otyłość jest tu tylko jednym z możliwych powodów wykluczenia. W mojej ocenie jest to skupiony jak w soczewce obraz świata dorosłych, bo każde dziecko pochodzi z jakiegoś środowiska, które buduje tożsamość, kształtuje poglądy, uczy tolerancji bądź nienawiści do odmienności, szacunku albo pogardy. Tylko edukacja może to zmienić. Widzę ogromną potrzebę edukacji dzieci i przede wszystkim ich rodziców na temat choroby otyłościowej, mechanizmów jej powstawania, nasilania się, diagnozowania i leczenia. Ta wiedza jest niezbędna by ludzie, których dotyka, mogli otrzymać odpowiednią pomoc zamiast ocen i dobrych rad w stylu: „Weź się za siebie” czy „Schudnij”, a także by ludzie którzy teraz dają sobie prawo do oceniania innych przez pryzmat ich wyglądu zrozumieli, że nadmiarowe kilogramy to objaw bardzo poważnej choroby.
Antidotum na dyskryminację w każdej postaci w szkole jest uważność dorosłych towarzyszących dzieciom, dbanie o pozytywne relacje w klasach i dostrzeganie nawet najmniejszych symptomów odrzucania czy dyskredytowania dzieci przez grupę.
Uważam, że jeśli zmienią się postawy dorosłych a stereotypy zostaną zastąpione przez świadomość, to dzieci naturalnie podążą w tym kierunku.
Co chciałaby Pani przekazać chorym na otyłość, którzy mają moment zwątpienia w sens leczenia swojej choroby? Jak szukać w sobie siły?
Sądzę, że osoby, które już wiedzą, że są chore są już w połowie drogi do sukcesu, ponieważ znają kierunek poszukiwania wsparcia.
Osobom, które tak jak jeszcze niedawno ja, nieświadomie chorują na chorobę otyłościową chciałabym przekazać właśnie to, dla mnie przełomowe, zdanie: otyłość jest chorobą, którą można, a nawet trzeba leczyć. Medycyna nie jest bezsilna wobec tej choroby. W Polsce nie ma albo prawie nie ma obesitologów, czyli specjalistów zajmujących się leczeniem otyłości, ale jest coraz więcej lekarzy – internistów, endokrynologów i innych specjalistów, którzy proponują profesjonalne wsparcie pacjentom.
Dla mnie bardzo wspierająca okazała się wiedza na temat choroby otyłościowej, mechanizmów jej powstawania oraz możliwych form kontrolowania jej. Na stronie ootyłości.pl jest mnóstwo informacji, naprawdę warto wiedzieć więcej, zrozumieć chorobę, która może powoli i po cichu niszczyć nasz organizm i wywołać wiele powikłań.
W przypadku chwil zwątpienia polecam kontakt z dwiema wspaniałymi organizacjami Fundacja FLO (Fundacja na rzecz Leczenia Otyłości), która prowadzi na FB grupę wsparcia oraz niedawno powstałą Fundację na rzecz osób z chorobą otyłościową SIŁA.
Domyślam się, że wiele osób z otyłością ma za sobą trudne doświadczenia: nieudane próby redukcji masy ciała czy mierzenie się ze społecznym, raczej negatywnym nastawieniem wobec ludzi, którzy ważą za dużo. Tym bardziej zachęcam, by spróbować z pomocą specjalistów zawalczyć o siebie, o swoje zdrowie, gdyż okiełznanie choroby otyłościowej może pozwolić uniknąć wielu jej powikłań.
Opracowanie „Jak wspierająco mówić o chorobie otyłościowej. Praktyczny słownik” można bezpłatnie pobrać tu:
* Dane wg. badań przeprowadzonych w latach 2029-2020 na zlecenie Instytutu Żywności i Żywienia (Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – PZH).
** Wg badania zrealizowanego w dniach 23–29.05.2023 roku przez Novo Nordisk na 1012 respondentach. Szczegółowe wyniki całego badania wraz z komentarzami eksperckimi, dostępne w opracowaniu „Jak wspierająco mówić o chorobie otyłościowej. Praktyczny słownik”.